Tego nie spodziewali się nawet samotni lekarze! Po 40 godzinach porodu zdarzyła się nie mała niespodzianka.

Niech żyje 21. wiek! Stulecie technologii, które panują światem! Współczesna medycyna jest dziś naprawdę daleko. Dzięki niej można dowiedzieć się nie tylko jakiej płci będzie dziecko, które oczekuje matka, ale na wczesnym etapie można ujawnić, czy dziecko jest w porządku. Za pomocą ultradźwięków możemy całkowicie się przygotować na to, co nas czeka. Stwierdzimy nawet, czy kobieta oczekuje jednego, dwóch lub więcej nowych członków rodziny.

Wiedzieliście, że dziś nawet przez te wszystkie technologiczne możliwości, istnieją nadal kobiety, które są przeciwko u USG? To rzeczywiście prawda. Ważne jest jednak, by pamiętaliśmy, że po takiej decyzji, może nas spotkać nie mała niespodzianka. Dokładnie taka sama, jaka spotkała tą kobietę.

Niezależnie od powodu matek (rodziców), nawet dziś zdarza się, że matki świadomie odmawiają zalecanych badań. Jednak taka decyzja może być niebezpieczna zarówno dla matki, jak i dziecka. Przykładem tego jest para Zizemerów. Dzięki Bogu ta para miała szczęście!

Nicol Zizemer była pierwszy raz w ciąży, więc ze strachem oczekiwała swego pierwszego potomka. Ze swoim mężem postanowili, że nie będzie się poddawała wszystkim zalecanym badaniom lekarskim, tylko tym podstawowym.  Stało się tak głównie dlatego, że ta para jest zwolennikiem tzw. „Naturalnego porodu”.

Prawdopodobnie słyszeliście już o „naturalnych porodach”? Matki pragną przeżywać ciążę i poród tak naturalnie, jak to możliwe, co oznacza, że unika się również badań USG. Jednak najbardziej niebezpieczną decyzją tych matek jest poród w domu, z pomocą położnej.

Jak można było się spodziewać … Nicol Zizimer miała rodzić 30. Stycznia, tak jednak nie było. Wszystko w końcu potoczyło się inaczej.

Już cały miesiąc przed planowanym porodem Nicol wypadły płyny owodniowe było to przed Sylwestrem – 29 grudnia. Nie tylko były to obchody Nowego Roku, ale także porodu w domu. W związku z ważnym stanem jej mąż w końcu zdecydował się natychmiast przenieść Nicol do szpitala. Ale to, czego nikt się nie spodziewał, w końcu stało się rzeczywistością! Oprócz tego zwykła podróż do szpitala, która zazwyczaj zajmuje kilka minut, tego dnia trwała 2 godziny, co ogłoszono burze śnieżną.

Kiedy Nicol dojechała już do szpitala, było prawie za późno… Ostatecznie spędziła Nicol dwa dni na sali operacyjnej, podczas gdy lekarze walczyli o życie jej i dziecka.

Kontynuuj czytanie artykułu na następnej stronie



Wejdź do dyskusji